Info

Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec18 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec13 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 2
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 2
- 2021, Październik9 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 2
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 2
- 2021, Maj12 - 0
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec12 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń18 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad21 - 3
- 2020, Październik20 - 1
- 2020, Wrzesień20 - 1
- 2020, Sierpień18 - 10
- 2020, Lipiec20 - 3
- 2020, Czerwiec24 - 9
- 2020, Maj23 - 2
- 2020, Kwiecień24 - 18
- 2020, Marzec21 - 16
- 2020, Luty22 - 17
- 2020, Styczeń26 - 4
- 2019, Grudzień19 - 7
- 2019, Listopad16 - 3
- DST 30.10km
- Czas 02:03
- VAVG 14.68km/h
- VMAX 52.20km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 1018kcal
- Podjazdy 504m
- Sprzęt Romet NYK
- Aktywność Jazda na rowerze
Pokibicować i posprzątać
Środa, 11 sierpnia 2021 · dodano: 11.08.2021 | Komentarze 0
Historia tego, ze znaleźliśmy się w tym miejscu i o tym czasie jest dość krótka. Pewnego wieczora, siedząc sobie samotnie w mieszkaniu wpadłam na pomysł, żeby na maksa wykorzystać Piotrka urlop, ale też żeby nie jechać za daleko. Padło na Pogórze Przemyskie. Nawet nie planowałam i nawet nie myślałam o Tour de Pologne. Gdy zbliżała się data wyjazdu zobaczyliśmy, że dzisiaj etap będzie prowadził przez Kalwarię Pacławską i Gruszową, gdzie znajdują się premie górskie.
Wyjechaliśmy więc z Lublina z samego rana, żeby móc się wybrać rowerami i pokibicować kolarzom na podjazdach. Na początku plan był taki, żeby pojechać na Kalwarię Pacławską, ale szczerze powiedziawszy już po 10 km miałam dość i zostałam w Gruszowej. Piotrek zaś ambitnie chciał pojechać na pierwotnie wybrane miejsce, jednak było już za późno i go nie wpuścili, więc czekał pomiędzy (tam gdzie kolarze robili rundę i tam, gdzie mieli przejeżdżać dwa razy).
Tak więc stanęłam sobie sama, 100 metrów przed szczytem wzniesienia i czekałam... Po jakiejś pół godzinie zjawiła się ucieczka, Polak na przodzie. Zaczęłam się drzeć, żeby dawał, a on o dziwo się jeszcze na mnie popatrzył (mam to uwiecznione na zdjęciu) :D Po jakiejś minucie czy dwóch przed moimi oczami zjawił się cały peleton. Miałam jeszcze nadzieję, że ktoś będzie chciał "odchudzić" sobie rower i rzuci mi bidonem w nos, a tu kolarz z DSM rzucił całą torbę z zawartością. A tam jakieś ciasteczka i shot. Gdy już podekscytowana miałam się zbierać, nadjechały wozy techniczne A z nich kolejno wylatywały puste bidony :D Nawet zdjęć nie robiłam, bo rzuciłam telefon w krzaki i zaczęłam je łapać :D A na dodatek Ci co w nich jechali cudownie się do mnie uśmiechali i mi machali.
No to myślę koniec tego dobrego. Trzy bidony i torba to wspaniałe łupy. Gdy kierowałam się w stronę podjazdu, żeby już zjechać do naszego miejsca noclegowego, ludzie zaczęli się trzeć, żebym jechała w przeciwną stronę, bo tam kolarze będą przejeżdżać. Na szczęście był zjazd więc szybciutko znalazłam się na drugim skrzyżowaniu. Tam też był Piotrek. Zostawiłam mu rower i powiedziałam, że polecę dalej, od tego tłumu to może coś się uda jeszcze złapać. Przy mnie stanęły jakieś małe dziewczynki, więc oddalałam się od nich, żeby móc spokojnie zrobić zdjęcie i ewentualnie jeszcze coś złapać. I się udało 50 metrów przed nami ustawił się "bufet" z torbami i bidonami, więc do mnie dolatywały co rusz jakieś puste albo pełne. I tak do początkowych trzech dodałam jeszcze 4. Piotrkowi udało się zdobyć zaledwie 2, więc w sumie mamy 9 bidonów i torbę :D
Poza atrakcją jaką było Tour de Pologne oczywiście nie mogę zapomnieć wspomnieć o pięknych okolicach i wspaniałych widokach. Mimo, że na podjazdach męczę się jak cholera, ale dzięki tak słonecznej pogodzie, mogę podziwiać dalekie górskie horyzonty.
Pozdrawiam,
Paulina.