Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi paulina91 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 31899.54 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy paulina91.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2021

Dystans całkowity:181.22 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:12
Średnia prędkość:19.70 km/h
Maksymalna prędkość:45.41 km/h
Suma podjazdów:1063 m
Suma kalorii:4831 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:60.41 km i 3h 04m
Więcej statystyk
  • DST 41.23km
  • Czas 01:48
  • VAVG 22.91km/h
  • VMAX 37.02km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 1129kcal
  • Podjazdy 221m
  • Sprzęt Fuji Transonic
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szukać ustawkowiczów

Czwartek, 11 listopada 2021 · dodano: 11.11.2021 | Komentarze 0

Dzisiaj o 9 odbyła się super ustawka 103 km na 103 lecie odzyskania niepodległości. Niestety przestraszyłam się porannego mrozu więc na nią nie pojechałam. Na początku bardzo żałowałam, bo było ok 50 osób. Nawet nie chce myśleć, co kierowcy na to wszystko :D
Ale właśnie to było na początku... O 13 wyjechaliśmy z Piotrkiem naprzeciw tej grupie jadąc po ich trasie. Po ok 25 km znaleźliśmy się przy sklepie, żeby ustalić co dalej. Była 14.45. Nie mogliśmy uwierzyć, że po prawie 6 godzinach jazdy oni jeszcze nie dojechali do 75 km. Wtedy przestałam żałować, że nie pojechałam. Wiedziałam, że dzisiaj mają zamiar się zjawić Ci, którzy chcą przejechać swoją pierwszą setkę, więc z drugiej strony zdawałam sobie sprawę z tego, jakie może być tempo.
Zrobiliśmy więc z Piotrkiem rundkę i swoim tempem wróciliśmy do domu.
Pozdrawiam,
Paulina.




  • DST 71.60km
  • Czas 03:33
  • VAVG 20.17km/h
  • VMAX 45.41km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1913kcal
  • Podjazdy 473m
  • Sprzęt Romet NYK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczka z UMCSem :) od młyna do młyna

Niedziela, 7 listopada 2021 · dodano: 07.11.2021 | Komentarze 0

Gdyby nie dzisiejsza ustawka grupy rowerowej BikeClub UMCS, trudno byłoby mi było wyjść z domu na rower. Pogoda kompletnie nie zachęcała do kręcenia chociażby jednego kilometra, a co mówić o 70. Rano termometr pokazywał 3 stopnie, było pochmurno i wiał dość silny wiatr. Wiedziałam jednak, że jazda w grupie to co innego niż jazda solo. Na dodatek wszyscy mieliśmy się ustawić na tamie nad zalewem (czyli jakieś 1,5 km od domu). Jak mogłabym nie wykorzystać tego faktu. Zebrało się z 20 osób i tą grupą wyruszyliśmy zobaczyć okoliczne młyny (bądź ich resztki) wybudowane wzdłuż Bystrzycy.
Trasa na początku była pod wiatr i z licznymi podjazdami. Dość szybko się rozgrzałam. Grupa mnie motywowała do przyśpieszenia na podjazdach :D Niekiedy naprawdę się zmachałam i podziwiałam tych, którzy przyjechali na zwykłych trekingowych rowerach. Jak to się mówi, nie ważny sprzęt, ważna noga.
Jednak wszyscy nie mogliśmy się doczekać nawrotu, żeby poczuć tą siłę wiatru ale na plecach.
Temperatura maksymalnie podskoczyła do 7 stopni i od czasu do czasu towarzyszyło nam słońce.
Na koniec tej wyprawy pojechaliśmy wypić grzańca i tak każdy już pojechał w swoim kierunku.
Naprawdę cieszę się, że pojechałam. Nawet nie zmarzłam. Na pewno będę częstszym uczestnikiem takich ustawek.








Pozdrawiam,
Paulina.




  • DST 68.39km
  • Czas 03:51
  • VAVG 17.76km/h
  • VMAX 33.66km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 1789kcal
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Romet NYK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Listopadowy terenik ze statsiarzami :D

Poniedziałek, 1 listopada 2021 · dodano: 01.11.2021 | Komentarze 2

1 listopad... Dla jednych czas zadumy, dla drugich wolny dzień, a dla trzecich i to i to.
Jako, że w ostatnich latach tego dnia jest pięknie i słonecznie, tak było i teraz. Więc jak tu ie skorzystać z tej pogody. Po pierwsze wiedziałam, że dzisiaj wyjadą niedzielni kierowcy dlatego trzeba było uciekać w pola. Po drugie wyznaczyłam taką trasę, którą aż chciało się przejechać. Częścią dróg już wcześniej jechałam, a część była dla mnie nowością.
No i gdy już miałam wszystko zaplanowane na dzisiaj, odezwała się do mnie Marzenka, żeby się umówić na jakąś pętelkę. Ucieszyła się, że też mam chęć poszutrować ;)
Jak powiedziałam Piotrkowi o naszych planach, to ten też stwierdził, że się przyłączy. I tak we trójkę umówiliśmy się o 10 na jednym z lubelskich skrzyżowań. Byłam pewna, że napisałam Marzence gdzie dokładnie będziemy dlatego nie włączałam dźwięku w telefonie. Na miejsce przyjechaliśmy z Piotrkiem ok 10 minut wcześniej. Stanęliśmy w słoneczku i czekamy... Gdy już wybiła 10, zaczęłam jęczeć, że Marzenka jak to Marzenka zawsze musi się spóźnić. Piotrek powiedział, żebym zajrzała do telefonu, może coś napisała. I tak było. Okazuje się, że ona też była na miejscu 10 minut wcześniej, ale na innym skrzyżowaniu niż się umówiliśmy :D Zadzwoniłam do niej, powiedziałam gdzie ma jechać. Więc czekaliśmy kolejne 15 minut. Gdy zobaczyłam mnóstwo nieodebranych połączeń, przestraszyłam się, że coś się stało. Okazało się jednak, że zamiast pojechać na to skrzyżowanie co stoimy to pojechała nad Zalew :D Wytłumaczyłam już jej dokładnie gdzie ma jechać. Nie chcieliśmy już z Piotrkiem stać kolejne 10 minut, więc wyjechaliśmy jej naprzeciw.
Spotkaliśmy się w połowie i tak po pół godziny szukania się po Lublinie wyjechaliśmy w drogę.
Droga na początku dość szybko ubywała (bo jechaliśmy z wiatrem) ;D Pojechaliśmy na wieżę widokową w Łysakowie, a następnie czerwonym szlakiem rowerowym. Nagle Marzenka mówi, że chyba ma flaka w przednim kole. I faktycznie tak było. Najlepsze było to, że ona była przekonana, że na MTB gumy się nie łapie, więc kompletnie nic nie miała przy sobie. I tu przydał się Piotrek. Na szczęście ma takie same opony jak Marzena, a on zawsze jest przygotowany na takie możliwości. Wymienił dętkę i mogliśmy jechać dalej. Okazało się, że teraz akacja zrzuca i liście i kolce. Jeden z nich tak wszedł oponę, że na początku myślałam, że to gwóźdź. Był strasznie długi i twardy. Może to nauczy Marzenkę, żeby zabierać pompkę i dętkę na wszelkie jazdy:)
Później już droga mijała bez żadnych przygód. Pod koniec zaczęłam jednak tracić siły. Tegoroczne lenistwo daje o sobie znać. Moi towarzysze jednak mieli dużo siły, więc stwierdzili, że sobie dokręcą do setki, a ja pojechałam już do domu :D
Trasa była cudowna. Cieszę się, że mam też taki rower, gdzie mogę spokojnie odkrywać nowe drogi.





Pozdrawiam,
Paulina.