Info

Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec18 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec13 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 2
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 2
- 2021, Październik9 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 2
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 2
- 2021, Maj12 - 0
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec12 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń18 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad21 - 3
- 2020, Październik20 - 1
- 2020, Wrzesień20 - 1
- 2020, Sierpień18 - 10
- 2020, Lipiec20 - 3
- 2020, Czerwiec24 - 9
- 2020, Maj23 - 2
- 2020, Kwiecień24 - 18
- 2020, Marzec21 - 16
- 2020, Luty22 - 17
- 2020, Styczeń26 - 4
- 2019, Grudzień19 - 7
- 2019, Listopad16 - 3
- DST 62.79km
- Czas 03:14
- VAVG 19.42km/h
- VMAX 39.96km/h
- Kalorie 770kcal
- Podjazdy 428m
- Sprzęt Fuji Transonic
- Aktywność Jazda na rowerze
Zrobić z szosy CXa :D
Czwartek, 5 marca 2020 · dodano: 05.03.2020 | Komentarze 0
Dzisiejsza jazda była z tych ciekawszych. Wczoraj zaplanowałam sobie, że skoro ma być taka piękna pogoda, zaliczę w końcu marcowe Grand Fondo. I owszem prognozy pogody się sprawdziły. Mimo, że w nocy cały czas padało tak już od rana było dosyć ciepło i słonecznie. Narysowałam trasę, znalazłam kompana i w drogę. Jeszcze do 30 km wszystko przebiegało dość sprawnie. Jechaliśmy z wiatrem, a słoneczko nieźle grzało po plecach. No ale problem zaczął się od 30 km. Nagle pojawił się szuterek. Mimo, że byliśmy na szosach, nie był on dla nas straszny. Pomyśleliśmy, że pewnie zaraz się skończy. Nie było to jednak takie "zaraz". Szuterek zamieniał się w masakryczne błoto, które musieliśmy wydłubywać patykiem. Była to niestety glina, która lepiła się do wszystkiego. Byliśmy już w takim punkcie, gdzie nie było sensu się wracać, więc ambitnie parliśmy do przodu. W końcu znaleźliśmy się w "Betlejem". Śmialiśmy się, że nigdy pewnie byśmy tu nie przyjechali, a przez przypadek się udało. Po pokonaniu kilku kilometrów szutru i błota w końcu dojechaliśmy do asfaltu. Wtedy stwierdziliśmy, że z naszej setki nici, bo za dużo czasu straciliśmy na jazdę po tym odcinku. Dalej jazda odbywała się typu "a to skręćmy tu, a później tam". Na koniec oczywiście zajechaliśmy do myjni, żeby umyć rowery z tej gliny.
Pozdrawiam,
Paulina.