Info

Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec18 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec13 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 2
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 2
- 2021, Październik9 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 2
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 2
- 2021, Maj12 - 0
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec12 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń18 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad21 - 3
- 2020, Październik20 - 1
- 2020, Wrzesień20 - 1
- 2020, Sierpień18 - 10
- 2020, Lipiec20 - 3
- 2020, Czerwiec24 - 9
- 2020, Maj23 - 2
- 2020, Kwiecień24 - 18
- 2020, Marzec21 - 16
- 2020, Luty22 - 17
- 2020, Styczeń26 - 4
- 2019, Grudzień19 - 7
- 2019, Listopad16 - 3
- DST 98.34km
- Czas 05:48
- VAVG 16.96km/h
- VMAX 44.93km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 2364kcal
- Podjazdy 485m
- Sprzęt Romet NYK
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Bonowa (nieistniejącej już wsi) rozbić zakwasy
Czwartek, 21 października 2021 · dodano: 21.10.2021 | Komentarze 0
To nie był dobry pomysł, żeby dzień wcześniej poćwiczyć sobie w domu z programem dla początkujących. Niby tylko 37 minut cardio (przypominam, dla POCZĄTKUJĄCYCH) a mam okropne zakwasy w udach i pośladkach. Chciałam wszystkie ćwiczenia zrobić rzetelnie i w tempie (pod koniec już wymiękałam), a tam były praktycznie cały czas przysiady. No i poczułam te mięśnie, o których nie miałam pojęcia. A dzisiaj czekała mnie fajna wycieczka z Mario.
Wstając wiedziałam, że jest kiepsko. Ledwo chodziłam. Ale stwierdziłam, że taka przejażdżka będzie idealna, żeby rozbić te cholerne zakwasy. Na dodatek Marzenka postanowiła nas trochę odprowadzić, więc na początku wyruszyliśmy w trójkę. Niestety trasa przez pierwsze 15 km prowadziła centralnie pod wiatr i pod górki. Marzenka i Mario lecieli, a ja ledwo pedałowałam. Biedni musieli czekać na mnie na każdym skrzyżowaniu.
Po kolejnych 5 km Marzenka się odłączyła, a my z Mario i z wiatrem plecowo - bocznym jechaliśmy do Bonowa. Już jak się w końcu rozjechałam to nawet nie czułam tego bólu. Najgorzej było, jak musieliśmy zsiąść z rowerów i je prowadzić, bo w lasach było mnóstwo piachu, przez którego kompletnie nie dało się przejechać. Nie dość, że grzęzłam w nim to jeszcze ledwo co ruszałam nogami. Koszmar! A jeszcze (O dziwo!) atakowały nas jakieś wielkie komary. Nie mogłam uwierzyć, że o tej porze jeszcze one są. Gdy już w końcu dojechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy pozostałości tej wsi. Kapliczkę, studnię, a także miejsce gdzie była mapa i wymienione osoby, które tam zamieszkiwały oraz gdzie zostały wysiedlone. Mogliśmy też przeczytać całą historię tego miejsca.
Po obejrzeniu wszystkiego przejechaliśmy jeszcze jakieś 2 km, żeby w końcu wyjechać z tego lasu. Asfaltem już spokojnie pojechaliśmy na PKP do Puław, gdzie praktycznie po 10 minutach pojawił się nasz pociąg.
Na szczęście jako tako pogoda się udała. Przez pierwszą połowę świeciło słońce, a potem, gdy wjechaliśmy w ten las, zaczął lekko padać deszcz. Jednak drzewa skutecznie nas osłoniły. Średnia temperatura wynosiła 12 stopni. Rano wiadomo, było dość chłodno, ale potem robiło się coraz cieplej.
Pozdrawiam,
Paulina.