Info

Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec18 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec13 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 2
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 2
- 2021, Październik9 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 2
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 2
- 2021, Maj12 - 0
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec12 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń18 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad21 - 3
- 2020, Październik20 - 1
- 2020, Wrzesień20 - 1
- 2020, Sierpień18 - 10
- 2020, Lipiec20 - 3
- 2020, Czerwiec24 - 9
- 2020, Maj23 - 2
- 2020, Kwiecień24 - 18
- 2020, Marzec21 - 16
- 2020, Luty22 - 17
- 2020, Styczeń26 - 4
- 2019, Grudzień19 - 7
- 2019, Listopad16 - 3
- DST 59.99km
- Czas 03:52
- VAVG 15.51km/h
- VMAX 55.44km/h
- Temperatura 26.0°C
- Kalorie 1800kcal
- Podjazdy 761m
- Sprzęt Romet NYK
- Aktywność Jazda na rowerze
MTB z domieszką CX
Piątek, 13 sierpnia 2021 · dodano: 13.08.2021 | Komentarze 0
Ostatni dzień krótkiego pobytu w Zalesiu. Niestety jutro pora będzie wracać do Lublina.
Zalesie leży bardzo blisko Krasiczyna, więc nie będąc tu i nie zajechać do Zamku w Krasiczynie to byłby największy błąd. Zatem na dzisiaj wyznaczyłam trasę prowadzącą przez to miasteczko i dalej kierującą się w stronę zachodu.
Na początku droga prowadziła przez las. Właścicielka pensjonatu ostrzegała nas, że w tym lesie jest wycinka drzew i są straszne koleiny i błoto. My oczywiście wiedzieliśmy swoje i się w nie wpakowaliśmy. Trochę szliśmy na piechotę, a trochę jechaliśmy. Gdy już już przejechaliśmy ten piekielny las, poszliśmy zwiedzić ten sławetny i piękny zamek. Później droga była dość przyjemna. Wprawdzie trasa wiodła przede wszystkim przez drogi gruntowe, ale jakoś też na moich cieniutkich kółeczkach dawałam sobie radę, bo Piotrek na tych oponiskach to czuł się jak ryba w wodzie. Mieliśmy ponadto wrażenie, że przejeżdżaliśmy przez jakiś szczyt, bo 12 km podjazdu to raczej nie jest normalne :D
Był też moment dla mnie. Jechaliśmy doliną Sanu, gdzie było dość płasko. W końcu mogłam normalnie jechać, a nie jechać i wprowadzać rower :D
Gdy już byliśmy blisko mety, jakieś 10 km, pojawiła się kolejna przeszkoda. Kolejna wycinka lasu, kolejne błocisko. Na dodatek musieliśmy przeskakiwać przez jakiś strumyczek aż 3 razy. Dobrze, że był bardzo płytki to mogliśmy spokojnie przez niego przejść.
Na koniec, gdy już pakowaliśmy rowery na bagażnik okazało się, że w Romecie mam flaka. Na szczęście chyba powietrze schodziło bardzo wolno, bo jakoś normalnie dojechałam do naszego Rancza.
Pozdrawiam,
Paulina.