Info

Suma podjazdów to 165567 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec5 - 0
- 2022, Czerwiec18 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec13 - 0
- 2022, Luty8 - 0
- 2022, Styczeń11 - 2
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad3 - 2
- 2021, Październik9 - 0
- 2021, Wrzesień10 - 2
- 2021, Sierpień8 - 0
- 2021, Lipiec16 - 0
- 2021, Czerwiec14 - 2
- 2021, Maj12 - 0
- 2021, Kwiecień9 - 0
- 2021, Marzec12 - 0
- 2021, Luty11 - 0
- 2021, Styczeń18 - 0
- 2020, Grudzień10 - 0
- 2020, Listopad21 - 3
- 2020, Październik20 - 1
- 2020, Wrzesień20 - 1
- 2020, Sierpień18 - 10
- 2020, Lipiec20 - 3
- 2020, Czerwiec24 - 9
- 2020, Maj23 - 2
- 2020, Kwiecień24 - 18
- 2020, Marzec21 - 16
- 2020, Luty22 - 17
- 2020, Styczeń26 - 4
- 2019, Grudzień19 - 7
- 2019, Listopad16 - 3
- DST 75.50km
- Czas 03:28
- VAVG 21.78km/h
- VMAX 52.56km/h
- Kalorie 809kcal
- Podjazdy 481m
- Sprzęt Fuji Transonic
- Aktywność Jazda na rowerze
Między deszczem, a deszczem
Wtorek, 26 maja 2020 · dodano: 26.05.2020 | Komentarze 0
Mówią, że głupi ma szczęście. I coś w tym chyba jest :D Wyjechałam wcześnie, żeby wrócić przed południem, zanim pojawi się deszcz i burza. Na początku jadę spokojnie, wiatr w twarz, ale na szczęście pięknie słoneczko świeci i jest dość ciepło. Im bardziej na północ tym było coraz gorzej. Nagle patrzę, a w oddali pada deszcz. No i załamka, bo właśnie jechałam w tamtym kierunku. Zahaczyłam tylko o niego. Wprawdzie trochę mnie zmoczyło, ale gdy obejrzałam się do tyłu, zobaczyłam wielką, czarną chmurę i błyski. Miałam robić zdjęcie, ale szkoda było mi wtedy czasu. Cieszyłam się, że było już ok 20 km do Lublina i wiedziałam, że teraz wiatr będzie mi sprzyjał. Na dodatek, nagle zaczął wiać zdecydowanie mocniej, bo w oddali zaczynała rozwijać się burza. Dlatego mieliśmy z tą czarną chmurą takie same szanse. Gdy dojechałam do Lublina, zobaczyłam piękną i słoneczną pogodę, jednak wiedziałam, że o mały włos nie wpadłam w deszcz, który padał wcześniej. Mokrą ścieżką rowerową poleciałam do domu. A 10 minut po mnie, zjawiła się ulewa (nie deszcz, tylko ULEWA). To się nazywa mieć wielkie szczęście :D
Pozdrawiam,
Paulina.